W miniony weekend zrezygnowaliśmy ze startu w Londynie i
pojechaliśmy na maraton do Gniewina . Wreszcie jakaś impreza w trójmiejskich okolicach
więc nie mogliśmy przepuścić takiej okazji. Na miejscu same znajome twarze. W
biurze zawodów odbieramy numerki i czipy, szykujemy rowery, krótkie rozruszanie
nogi i stajemy w sektorze dystansu giga – 80km na dwóch pętlach. Skromna stawka
38 zawodników rusza o 11:00, 15 minut później startują „megowcy”.
fot. Krzysztof Kochanowicz |
Początek trasy pokonujemy spokojnie po asfalcie i dopiero na
szutrowej drodze tempo rośnie i peleton się rozciąga. Trzymam się parę metrów
za chłopakiem, który jedzie dobrym rytmem i mobilizuje mnie do szybszej jazdy,
bo na ogół na szutrowo/polnych drogach, szczególnie jadąc bez towarzystwa
innych, zaczynam „zamulać” ;) Wypadamy na podjazd ścieżką rowerową i za chwilę zaczyna
się ciekawsza sekcja w lesie. Niestety ścigając zająca, zagapiam się i ten wywozi mnie w maliny
i gubimy trasę. Zatrzymuję się i kombinuję co dalej, w końcu wbijam się na
swoje miejsce w stawce i już lekko zniechęcona jadę dalej żeby po kilku
kilometrach ZNOWU się zagubić. Ech. Wracam po własnych śladach na właściwą
trasę i już wolniej ale uważniej jadę dalej. Kolejny fajny kawałek po leśnych
górkach i błotkach i końcówka dosyć płaska łąką, asfaltem, szutrem, asfaltem i
wreszcie koniec pętli – skręcam na drugą.
Tą już pokonuję bezbłędnie, ale jadę kompletnie sama, nie mam kogo gonić ani
przed kim uciekać. Do mety dojeżdżam po 4 godzinach w trakcie dekoracji
najlepszej dziesiątki. Na pudle stoją: Michał Kowalczyk (HP-Sferis), Radek
Rękawek (KROSS RACING TEAM) i Andrzej Kaiser (Corratec Team) a dziesiątkę zamyka
nasz Robert Robin Ciechacki. Dołączam do Seby, który skończył wyścig pół
godziny przede mną i dziwię się, że nie ma z nim Roberta, który mijał mnie po
wymianie dętki. Okazuje się potem, że też postanowił pozwiedzać okoliczne szlaki.
GAPA ;)
fot. Rafał Czepułkowski |
Zjadamy przysługujący makaronik ( puszkę
z rybkami King Oskar zachowuję na jutrzejsze śniadanie ;) ) i ruszamy podziwiać
okolicę z wieży widokowej Kaszubskie Oko, na którą wstęp organizator zafundował
wszystkim zawodnikom.
Podsumowując: fajna impreza w fajnej atmosferze, chcielibyśmy więcej takich wyścigów :) Dziękujemy Ebertowi i Rafałowi za zaproszenie i organizację.
Podsumowując: fajna impreza w fajnej atmosferze, chcielibyśmy więcej takich wyścigów :) Dziękujemy Ebertowi i Rafałowi za zaproszenie i organizację.
Ania
zając sam się wpędził w maliny - wyjechał przed pilotem i wrócił żeby znależć trasę, potem już sam kicał do mety ... ;) pzdr
OdpowiedzUsuńhehe, no wlasnie :), pzdr, Ania
OdpowiedzUsuń