Po
pechowym Karpaczu cel na Stronie był prosty – odkuwamy się :-) Na
miejsce dotarliśmy w piątkowe popołudnie, żar lał się z nieba, szybkie jedzonko
i wyruszamy na około godzinny rekonesans trasy. Wracamy ugotowani i pogryzieni
przez gzy, wrrrrrr! Jedno jest pewne - jeżeli się nie ochłodzi będzie ciężko.
Wieczorem pogoda zmienia się aż zanadto, pioruny walą jak opętane a deszcz leje
jak z przysłowiowego wiadra. No nic, przed maratonem trzeba się wyspać, więc
korki w uszy i chrapśśś, chrapśśś.
![]() |
"Piąteczka! Taki dziś zrobię wynik." |
W
sobotę tuż po 6:00 jak zawsze pierwsi wstają Rob i Robin fundując reszcie,
która jeszcze chce spać tradycyjne kręcenie się, szeleszczenie, mieszanie
bidonów i różne inne formy ukochanego o świcie hałasowania – dziękujemy :-) An
i Seba ostatecznie zwlekają się z łóżek przed 8:00 gdy Roberty mają już pełne
brzuchy, czas na drugie śniadanko a właściwie śniadanko drugiej połowy teamu
;-) An tradycyjnie wciska w siebie kilka łyżek płatków owsianych, a ja objadam
się bez opamiętania różnymi smakami ulubionych płatków śniadaniowych z
dodatkiem owsianych.
![]() |
"Hmmmm, co by tu zjeść dziś na kolację...." |
Około
9:30 wszyscy wyruszamy w stronę startu w celu rozruszania mięśni, ja jadę
obadać jak wygląda pierwszy podjazd po wieczornej hiper ulewie. Jest słabo,
potworzyły się spore rynny, wypłukało trochę kamieni, więc szansę na
przejechanie ma tylko czub, reszta na mur beton idzie w pielgrzymce. Tuż
przed 10:00 wskakujemy do sektorów, odliczanie i poszli. Na początek trochę
asfaltu wiec lekko nadganiam, dojeżdżamy do skrętu na pierwszy podjazd i…. wszyscy
idą :-/ Kilka minut maszerowania, robi się równiej i mniej stromo, zatem hop na
rowerki i jedziemy. Pierwszy podjazd wszedł całkiem gładko, choć nieco wolniej
niż bym chciał, bo śniadanie, z którego ilością nieco przesadziłem dawało o
sobie znać, blahhh. Na pierwszym ciekawszym zjeździe (niebieskim szlakiem do
Międzygórza, 12km trasy) dogania mnie i wyprzedza Rob. Przed nami trzy małe
górki i najdłuższy na trasie podjazd do schroniska pod Śnieżnikiem. Szczęśliwe
śniadanie na dobre zdążyło mi się już strawić, wciągam więc żelka, zapijam i
wreszcie przyspieszam. Krótkie hopki łyknięte bez popitki, na podjeździe pod
śnieżnik łapię flow. Jest ciężko, podjazd się dłuży ale jedzie mi się dobrze,
mijam sporo osób. Z pod Śnieżnika zjazd czerwonym szlakiem, tu w paru miejscach
butuję, bo braknie mi odwagi i umiejętności, na całości mijają mnie jednak może
ze dwie osoby nie jest więc tak źle (31km trasy).
![]() |
"85%, 85%, 85%" |
Tu następuje fragment trasy,
z którego niewiele pamiętam, było trochę w górę, trochę w dół, ale nic
specjalnego się nie działo. Na 44km zaczyna się najbardziej upierdliwy fragment
trasy, szlak wzdłuż granicy. W skrócie jazda wąską, zabłoconą ścieżką z
korzeniami i kamieniami między jagodami. Było tego może z 10km ale ciągnęło się
w nieskończoność, doznania monotonii ogromne, chwilami było ciężko ale jakoś
udało się przetrwać. Od 57km trochę płaskiego po dobrze ubitej drodze, (ahhhh
co za ulga), następnie zjazd i decydujący około 4km podjazd. Jestem już
solidnie ujechany ale sił dodaje mi myśl, że ze szczytu do mety zostaje już
tylko 11km i całość w dół, jupi! Trzymając się tej myśli podjazd pokonuję
całkiem sprawnie, mijając nawet jeszcze jakiś zawodników. Góra się kończy,
kawałek płaskiego asfaltu i zjazd. Zapinam blat i gnam do mety co sił, mijając
spore ilości tyłów mega. Na metę wjeżdżam 38open z czasem 5:30 czyli około 30
minut później niż zakładałem – błąd w założeniach, zakładałem szybkie szutry w
stylu Międzygórza a był całkiem urozmaicony maraton.
![]() |
"Ufff padaka, te dwie łyżki płatków co wcisnęłam w siebie na śniadanie to jednak trochę za mało." |
Reszta teamu jak i ja dotarła na metę prawie bez problemów, Robin co prawda złapał gumę ale pomimo tego był 6 open, Ania 6 wśród kobiet a Rob 55 open. Plan odkucia zrealizowany, punkty do teamowej generalki zebrane – ciąg dalszy za miesiąc w Ustroniu.
Po raz drugi w tym roku na dystansie mega wystartował Arek Lalewicz, maraton ukończył z czasem 04.34.11 zajmując 253 miejsce open i 53 w kat. M4 - gratulujemy i zachęcamy do częstszych startów :-)
Wyniki Giga 83km/2560m - MĘŻCZYŹNI
1. Bogdan Czarnota (1 M3) / KROSS RACING TEAM /
04:12:49
2. Radosław Rękawek (2 M3) / KROSS RACING TEAM /
04:12:50
3. Szymon Zacharski (3 M3) / Grupa KK 3R Bike Team
/ 04:39:05
…
6. Robert Ciechacki (5 M3) / ASE Team / 04:47:57
38. Sebastian Cylkowski (16
M3) / ASE Team / 05:30:08
55. Robert Jarzynka (23 M3) / ASE Team /05:49:31
Wyniki Giga 83km/2560m
– KOBIETY
1. Michalina Ziółkowska (1
K2) / KROSS RACING TEAM / 05:11:00
2. Justyna Frączek (1 K3) / KTM
Trailteam – Venutto / 05:21:30
3. Ewelina Ortyl (2 K3) / MURAPOL TWOMARK SPECIALIZED / 05:36:05
…
6. Ania Świrkowicz (4 K3) /
ASE Team / 06:10:06
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz